wtorek, 12 listopada 2013

Busy....

Busy... tak mogę podsumować ostatni weekend ;)
Juz w sobotę rano mieliśmy gości - przyjechała na weekend z mężem moja kochana przyjaciółka i matka chrzestna Bunia - Iza :)
Mieszkają teraz w Niemczech i mimo ze mamy do siebie tylko 280 km widujemy sie raz na kilka miesięcy... :( Wiec moja radosc na ich przyjazd byla OGROMNA :)
Oczywiście zaliczyłyśmy z Izabelą mały shopping. W końcu musiałam się zaopatrzyć w kurtkę zimową (ciążową z H&M) bo zaczyna się robić zimno...
Przy okazji kupiłam młodemu rajstopki i body a dla Niuni niedrapki i buciki z opaską - różowe of course ;)
Sobota zleciała mi tak szybko ze nawet nie wiem kiedy...

W niedziele po śniadaniu goście wypili coffie i niestety musieli już jechać...
Pogoda znów nam nie sprzyjała ale zabraliśmy z R. Bunia na rowerek i Chillkę na spacer.
Potem szybka prawie obiado - kolacja i niedziela zleciała...

W NL nie ma święta niepodległości wiec wczoraj był normalny dzień, ale R. miał wolne bo ja musiałam jeździć trzy razy do szpitala na oddanie krwi, po raz kolejny żeby sprawdzić czy nie ma cukrzycy no i jak wygląda mój poziom żelaza...
Wyniki w piątek na wizycie u położnej.
Jak znów wyjdą w porządku to już mam spokój do końca ciąży :)
Kiedy tak szłam wczoraj do tego szpitala, ogarnął mnie paniczny strach.... strach przed kolejnym porodem...
Kiedyś Wam opowiem jak ciężki miałam pierwszy i dlaczego pozostała mi po nim taka trauma...
Dlatego na samą myśl dostaje gęsiej skórki... :(
A to już tuż tuż...

No i kończę wycinać motyle - zawisną nad łóżeczkiem Niuni jak w końcu się zabiorę za ich klejenie :)

A teraz moje dziecię w trybie uśpienia wiec korzystam z chwili i delektuje się pyszną coffie z serniczkiem <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz